Po długich rozmowach rodzice w końcu zgodzili się na Twój wyjazd do lasu. Jechałaś z niewielką grupą znajomych, więc wystarczył Wam jeden namiot. Pojechaliście rowerami, bo las znajdował się dość blisko. Mieliście trochę kłopotu przy stawianiu namiotu, ale wreszcie się udało. Inni poszli szukać chrustu, a Ty zostałaś, aby pilnować Waszych rzeczy. Twoi znajomi przez dość długi czas nie wracali i zaczynałaś się martwić, że coś im się stało. Nagle upadłaś...
Gdy się obudziłaś, poczułaś straszny ból z tyłu głowy. Pamiętałaś tylko jak uderzyło Cię coś bardzo ciężkiego i słyszałaś wtedy śmiech. To nie był znajomy głos, tylko ciężki i bezczelny męski śmiech. Teraz też go słyszałaś. Stał kilka metrów od Ciebie i patrzył przez wielkie okno. Myślałaś przez chwilę. Miałaś zmiksowane myśli. Po jakimś czasie spytałaś:
-Co ja tu robię?
-Oo! Śpiąca królewna wreszcie się obudziła! - odezwał się odwracając łeb od okna. - Jak na razie, to sobie siedzisz.
- Tyle to ja wiem... ale skąd się tutaj wzięłam?
- Znalazłem cię w lesie. Miałaś całą głowę zakrwawioną. Koło ciebie leżała wielka gałąź. Byłaś nieprzytomna. Przyniosłem cię tu i zadzwoniłem po pogotowie. Powiedzieli, że masz pękniętą czaszkę. Chcieli cię zabrać do szpitala, ale powiedziałem, że będzie lepiej jak tu zostaniesz. Wtedy w lesie leżałaś obok namiotu, więc pomyślałem, że przyjechałaś ze znajomymi. Lekarze nie chcieli cię tu zostawić i pojechałaś do szpitala. Kilka dni temu cię przywieźli.
- Dziękuje ci bardzo, ale może ja już wrócę do lasu. Znajomi na pewno się o mnie martwią...
- Żartujesz?! Nigdzie stąd nie idziesz! Masz rozwaloną głowę. Samej cię stąd nie wyposzczę...
- Aaale ja muszę wrócić do lasu. Nikt nie wie czy żyję! Sorry, ale wychodzę!
- Ok... - powiedział z rezygnacją. - Ale idziesz ze mną.
- Co?! Po co ty chcesz iść?!
- Nie znasz tego lasu. Zgubisz się szybciej niż rozwaliłaś głowę..
- Racja...
Szliście przez las bardzo długo. Zobaczyliście dym i poczuliście zapach kiełbasek. Poszliście tam. Twoi znajomi byli w wielkim szoku kiedy Cię zobaczyli. Wszyscy podbiegli do Ciebie i Cię przytulili. Nie obyło się bez krzyków szczęścia. Rozejrzałaś się wokoło. Chciałaś jeszcze raz podziękować tajemniczemu chłopakowi, ale już go nie było. Poszedł do swojej posiadłości... chyba swojej.
- Gdzie ty byłaś? Kto to był? Co zrobiłaś w głowę? - znajomi zaczęli zadawać tysiące pytań.
- Chodźcie usiąść przy ognisku. Wszystko wam opowiem. Jestem strasznie głodna. Nic nie jadłam. Ile czasu mnie nie było?
- Ponad dwa tygodnie...
- Co?! Mieliśmy przyjechać na trzy dni!
- Na szczęście udało nam się przekonać rodziców na przedłużenie wyjazdu. Odchodziliśmy tu od zmysłów. Nie masz pojęcia jak cholernie się o ciebie martwiliśmy! Co się stało?
Opowiedziałaś im wszystko od początku do teraz i czekałaś aż ktoś się odezwie.
- Ej... Mówiłaś, że ten śmiech, który słyszałaś jak dostałaś w głowę i tego kolesia, co cię tu przyprowadził z powrotem, jest taki sam?
- Yy... tak..
- To trochę podejrzane... Czym oberwałaś?
- Mówił, że jakąś wielką gałęzią.
- Ale my nie widzieliśmy żadnej gałęzi...
- Może powinniśmy się już zbierać z tego lasu...
- Co ty?! Teraz, jak zaczyna się robić ciekawie? Za żadne skarby świata stąd nie pójdę! Wrócimy do domów, jak rozgryziemy tą zagadkę...
- Chcesz się w Scooby-Doo bawić?! Hahha, nie bądź śmieszny! A co powiemy rodzicielom, geniuszu?
- Coś się wymyśli... a twoją rozwaloną głowę lepiej im nie pokazywać... Nie wypuścili by nas więcej na wakacje...
- Czemu ty zawsze musisz mieć rację...
- Od tego jestem... A teraz lepiej już chodźmy do namiotu. Jutro pomyślimy, co zrobimy dalej...
(16.07.2012, część druga)
Postanowiliście rozpalić ognisko bardzo wcześnie rano. Nie umieliście zasnąć w nocy, bo myśli Was dręczyły. Tym razem po chrust poszliście wszyscy razem, a rzeczy schowaliście w tajnym miejscu (krzaku). Nie wiedzieliście co zrobić w sprawie Twojej rozwalonej głowy. Wtedy Geniusz wpadł na pomysł:
- A gdybyśmy śledzili tamtego kolesia?
- Jak chcesz go śledzić? Nie wiemy gdzie jest... - powiedziałaś.
- Na pewno będzie w tym domku, o którym mówiłaś!
- Czy ty siebie słyszysz? Jak my tam dojdziemy?
- Pójdziemy piechotą, bo rowery są zbyt zauważalne.
- Ok... Kiedy zaczynamy?
- Wieczorem.
- Czemu wieczorem? Wieczorem jest ciemno.
- Właśnie! Nikt nas nie zauważy - wtrąciła się Hanka.
- I o to właśnie chodzi! W ciemności zostaniemy prawie niewidzialni - stwierdził Geniusz.
Nie chciało Ci się z nim kłócić i skończyliście tą rozmowę.
W końcu nastał wieczór. Schowaliście wszystkie Wasze rzeczy do tajnego miejsca, rowery związaliście i przykryliście wielkim kocem. To nie było zbyt mądre, ale nie mieliście innego planu. Zanim poszliście, wypiliście dużo kawy, żeby nie zasnąć. Wzięliście ze sobą tylko kilka butelek z wodą, gdyby chciało Wam się pić, i latarki. Pamiętałaś jeszcze trochę którędy iść, więc szłaś na przodzie. Nagle zaczęłaś się źle czuć.
Otworzyłaś oczy. Leżałaś na ziemi. Zaczęłaś się rozglądać. Słyszałaś tylko głos Kamili:
- Wstawaj! Błagam cię! ...ej! Chodźcie tutaj! Ona się obudziła!
- Co się stało?- spytałaś ledwo przytomnym głosem.
- Więcej mnie tak nie strasz. Myślałam, że ducha zobaczyłaś... Byłaś cała blada... - zaczęła jąkać Kamila.
- Czy ja zemdlałam?
- Tak...
Kamila pomogła Ci wstać i zaczęliście iść dalej. Po niewiadomym Wam czasie dostrzegłaś pewien budynek. Podeszliście bliżej. To był jakiś stary magazyn. Od razu przypomniałaś sobie wszystko i powiedziałaś:
- To tutaj...
Geniusz jako pierwszy podszedł do drzwi. Nacisnął klamkę i weszliście do środka. Światło było zgaszone, ale na szczęście mieliście ze sobą latarki.
- I co ? Nikogo nie ma! - powiedziałaś.
- Ej, cicho! Ktoś idzie! - powiedział Geniusz.
- Nie wymyślaj!
- Ale naprawdę ktoś idzie! Słyszycie?
- On ma rację... -powiedziała Hanka. - Szybko! Schowajmy się w tych kartonach!
- Ok...
Kartony były dość duże, więc bez utrudnień szybko się schowaliście. Teraz słyszeliście czyjeś kroki jeszcze głośniej. Nagle wielką ciszę przerwało głośne:
"...Tchê tcherere tchê tchê,
Tcherere tchê tchê,
Tcherere tchê tchê,
Tchereretchê
Tchê, tchê, tchê,
Gustavo Lima e você..."
Pierwszy oczywiście odezwał się Geniusz:
- Ty debilu! Po co brałeś telefon?!
- Cicho!
- Bo co?
- Ej! Kto tam jest? - gdy usłyszałaś ten głos, znowu zrobiłaś się cała blada, a Twoja mina była nie do opisania.
- To on... - szepnęłaś cicho.
Wszyscy wiedzieli o kogo chodzi, ale nie było sposobu na ucieczkę... Siedzieliście cicho w kartonach, nie potrafiliście wydusić z siebie słowa...
- Kto tam jest?!- tym razem facet krzyknął głośniej.
Znowu cisza...
- To ja... - mroczną ciszę przerwał dobrze znany Ci głos.
- Jaki ja?
- Yy... Zbychu...
- Zbychu? Co ty tu robisz, chłopie?!
- Mam misję...
- Jaką misję?
- Yyyyy... hmm... Muszę cię nauczyć, jak być dobrym człowiekiem!
- Ale dlaczego mnie?
- Posłuchaj mnie.
- Ok...
- Umarłem dwa dni temu...
- Co?!
- Słuchaj mnie dalej.
- Ok... ale jak ty umarłeś?
- Szedłem pijany i wpadłem pod samochód.
- To akurat do ciebie pasuje...
- Ty mi tu nie obrażaj umarłego!
- Ok....
- Słuchasz mnie dalej ??
- Tak...
- Nie mogę przejść na drugą stronę... Nie widzę światła i muszę zrobić coś dobrego dla ludzkiego społeczeństwa, więc zdecydowałem, że pomogę ci się zmienić... na dobre oczywiście...*śmiech*
- Czy ty masz zamiar mnie obrazić?
- Nie! Ja tylko pomagam światu...
- Przeginasz, koleś!
- Dobra, przestańmy się kłócić. Zobaczysz, że będzie ci lepiej na duszy jak zrobisz coś dobrego...
- Na przykład co?
- Yyyyy... Pamiętasz tą dziewczynę z rozwaloną głową?
- Nie wiem o kim mówisz...
- Oj wiesz... Dobrze cię znam... Czuję, że coś ukrywasz...
- Ok! Pamiętam! I co?
- Musisz jej powiedzieć co tak naprawdę się stało...
- Dlaczego muszę?
- Bo ja tak mówię!
- A jak jej nie powiem? Co się stanie?
- Zrobię ci ze snów takie paranormal activity, że się nie wyrażę...
- Gościu, teraz to mnie jeszcze szantażujesz?
- Yy... tak?
- To też do ciebie pasuje...
- Więc? Jak będzie?
- Nie mam zamiaru jej mówić!
- Musisz!
- Nie! Jak ona się dowie. że rozwaliłem jej głowę porwałem, nie wezwałem pogotowia i ją okłamałem, będę miał kłopoty!
- I to wielkie kłopoty, gościu...
- Wreszcie przyznałeś mi rację!
- Ale to nie zmienia faktu, że musisz jej powiedzieć...
- Czy ciebie popiepszyło?!
- Może i tak... ale, prędzej czy później, powiesz jej...
- Twoje niedoczekanie!
- Pożyjemy, zobaczymy...
- Ty nie żyjesz.
- ... - długa cisza.
- Ej! Stary, gdzie jesteś?! Ja cię nie chciałem urazić czy coś... No weź! Ok... Powiem jej tylko się odezwij!
- Mówiłem... Kiedy jej powiesz?
- Nie wiem... Nie wiem, gdzie ona jest... A może ty wiesz?
- Yy... tak... wiem... Powiem ci, ale nie dzisiaj... Dzisiaj muszę jeszcze coś zrobić... Przyjdź tu jutro o północy. Nie możesz przyjść wcześniej!
- Ok...
(16.03.2013, część trzecia)
Mężczyzna wyszedł z budynku.
- Z czego się śmiejesz, geniuszu?! - zaczęłaś na niego krzyczeć.
- On jest taki głupi!
- Pff, po prostu miałeś farta...
- Dobra, zamknijcie się! Ważne, że uwierzył, dowiedzieliśmy się prawdy i żyjemy - stwierdziła Hanka.
- Ehh, nie niech ci będzie... Ciekawa jestem co nasz mózg ma zamiar zrobić o tej północy, gdy koleś wróci.
- No jak to co? Nas już wtedy nie będzie!
- Co?!
- To!
- Geniusz!
- Eee, no więc, nie potrzebujemy tu zostawać. Możemy pojechać do domów.
- Mógłbyś powtórzyć?
- A mógłbym, ale tego nie zrobię.
- Czekaj... Jak to pojechać do domów?! - krzyknęła Hania.
- Tak to, po pr...
Nagle doszedł do Was trzask drzwi, po czym odezwał się ktoś, kogo miało nie być.
- Ha! Wiedziałem, że coś kombinujecie! Zbych ma inny głos, patafiany!
Nie wiedzieliście, co powiedzieć...
via. Puzel
via. Puzel